4. Kostka - Iza Korsaj
Cholerne
wybory. Naprawdę potrafią dobić człowieka. Ale nie zabić. Doktor
Marvin, szanowany i powszechnie znany specjalista ma przecież
wspaniałe intencje. Jest Nieskończenie Dobrym Człowiekiem, który
łaknie przywracać do społeczeństwa jednostki zagubione we
własnych brudach. Jest jak wielki ojciec, wybitny lekarz, jak...
Bóg?
Albo jak
sam szatan wcielony w piękne ramy ułudnego człowieczeństwa.
Książkę
Izy Korsaj miałam w swoich łapkach już dość długo, ale presja
życia nie pozwoliła mi się dostatecznie dobrze zagłębić w
lekturze. Dopiero kiedy siły przyrody, która ukradła nam na kilka
godzin prąd, przekonały mnie, że czas najwyższy zapoznać się z
Kostką. Marvina bowiem znałam już wcześniej, jak wypada
Pierwszej Czytelniczce. Dzięki temu też ta recenzja będzie miała
charakter porównawczy.
Marvin.
Zawsze
uwielbiałam świetnie wykreowane postacie. To jest w książce dla
mnie najważniejsze. Postać. Jej wykończenie. Jej treść, obraz,
przekaz. Nie ma w bohaterze nic standardowego i banalnego.
A z tym „zjawiskiem” wielokrotnie spotykaÅ‚am siÄ™ już
podczas lektur, co uderza niesamowicie. I niesamowicie zbiera mi siÄ™
wtedy na wymioty.
Marvin,
od pierwszego momentu zetknięcia się z jego jaźnią, jest bardzo
dobrze wykreowany. Wyjątkowo wyjałowiony z jakiegokolwiek
człowieczeństwa. Nie pozwala sobie na błędy. Jego serce jest
skamieniałe. (Czasami sama chciałabym je mieć). Jest perfekcyjny,
jak bóstwo. Bezbłędny jak strzała wprawionego wojownika,
tymczasem on sam jest jak broÅ„ i strzelec – znawca i narzÄ™dzie.
Ufa tylko sobie. Swoim umiejętnościom, swojemu umysłowi i
wykreowanej w nim Bibliotece.
W
trakcie czytania odpycha mnie i przyciÄ…ga na nowo. Bawi siÄ™. A ja
wraz z nim, gdy pozwala mi patrzeć, jak łatwo rozgryza ludzi. Jak
bawi się ich bólem. Gdy skończyłam czytać o siódmej rano,
zastanawiałam się, czy mogłabym robić to samo. Czy mogłabym być
na swój sposób własną wizją
niszczycielskiej siły, która jest niezwykła i potężna. Czy
mogłabym sobie pozwolić na brak zasad wyznaczonych przez ludzi. I
znów pojawia się u mnie ta chęć pozbycia się swoistego ciężaru,
który bohater Kostki już
dawno porzucił.
A potem
przecież mamy uczucia. Marvin również ich nie posiada. W końcówce
książki przyzwala sobie na retrospekcje. Czasami przejawia jednak
oznaki człowieczeństwa, a te osobiście
bym wyrzuciła. Są to pojedyncze elementy,
można je wskazać tylko podczas ponownego czytania. Dla
wybranych odbiorców
– caÅ‚kowicie nieuchwytne Demon Marvina może niektórych
wchłonąć do końca i wcale nie
zauważą drobnych niedociągnięć, które
naprawdę są zniwelowane w drugiej części powieści. A
raczej dobrze dopasowane do sytuacji.
Niekiedy
chciałabym bliżej poznać Marvina. Chciałabym wydostać go tutaj,
do życia. Nie jest bowiem przykładem totalnego psychopaty, jaki
kreuje się w 90 procentach powieści o tym charakterze. Marvin,
owszem, czerpie przyjemność z bólu. Syci się nim. Uwielbia go.
Zadowala siÄ™ bólem z każdej pÅ‚aszczyzny – seksu, miÅ‚oÅ›ci
rodzicielskiej. Nie ma skrupułów. Ale nie zabija, gdy nie musi.
Jest Mistrzem, w drugiej części będzie Mistrzem Niepodważalnym.
Podczas
mojej przygody z Marvinem, Pierwszym i Drugim, wielokrotnie
stwierdziłam, że trzeba naprawdę kochać pisanie i mieć do tego
talent, by aż tak jednoczyć się z postacią. Iza nie żyje z
Marvinem tylko wtedy, gdy zasiada do komputera. Jestem pewna też,
że rzadko narzekała na pisanie.
Hej,
polubiłam Mel. Była standardową kobietą, ale miała polot i mózg,
co u współczesnych niewiast nieczęsto się zdarza. Biedna,
chciała swojego kochanka obdarować miłością. Ale demony żywią
się innym rodzajem odczuć. W pewnym momencie współczułam jej,
gdy poznałam koniec tej postaci, a z drugiej strony cały czas moja
uwaga była skupiona na Marvinie.
Lubiłam
też kilkustronicowe opiewanie brutalnego seksu, tak.
Aniołek
Jerry i jego ojciec byli świetni w swoim
nędznym życiu. Bardzo mi się podobała ta widoczna różnica,
która utrzymaÅ‚a siÄ™ aż do koÅ„ca Naprawy. Marvin – Pacjent
Zero. Marvin – ZwierzÄ™. Pachnie standardowym maltretowaniem przez
szaleńca, co?
Ale
nie. Autorka niezwykle dobrze
wniknęła w świadomość danej osoby
i Marvin zręcznie przekształca jego osobowość w coś
zupeÅ‚nie innego – nowego czÅ‚owieka. Pojawia siÄ™, powoli i
mozolnie, Jeremy Savage.
A
potem... nadchodzi finał Naprawy i o tym musicie dokładnie sami
przeczytać.
Rzućmy
teraz okiem na literacką stronę powieści. Wydaje mi się, że
użycie raz pierwszej osoby przez bohaterów, raz trzeciej osoby jest
jak najbardziej optymalne dla tego tekstu. Czytelnika nie zanudzi
ciągła inteligencja i niesamowitość Marvina, bo współczesny
czytelnik do najmądrzejszych nie należy, a tym bardziej użycie
trzeciej formy mogłoby nie pociągać wystarczająco odbiorcy.
Czyli wszystko pali nam na panewce, zdycha i odchodzi w
zapomnienie. Ta zabawa, choć rzeczywiście trudniejsza w odbiorze,
daje pożądany efekt i interesuje. Chcemy przecież dowiedzieć się,
co myśli każda z postaci. Przynajmniej ja chciałam, co mnie
inni...
Pojawia
się kilka błędów, niekiedy zastanawiają mnie pojedyncze wyrazy,
które nie pasują do sytuacji. Najwięcej jest ich na samym
początku. Panuje mały chaos. Czytelnik od razu chce się wrzucić
w wir akcji, który jest mu narzucony. Nie ma jak, zastanawia się,
aż do 50 strony, co się, kurczę, dzieje i jak to ugryźć.
Mamy problem z człowieczeństwem głównego bohatera, który czasami
jawi nam się zbyt ludzki. W niektórych momentach można by napisać
po prostu inaczej.
W fabule
wcale nie wieje nudą. Wieje rozprężenie akcji, według mnie bardzo
konieczne.
Kontynuacja
Kostki zapowiada się o wiele lepiej. Nie ma już wielkich
przerw między sytuacjami, które mrożą krew w żyłach. Każda
pojedyncza część Marvina, który niedługo wpadnie wam w
łapki, ma swój unikalny charakter. Zupełnie inne nastroje,
bardziej pasjonujące postacie oraz zakończenie, którego można się
nie spodziewać. A co najlepsze – Marvin totalnie wyjaÅ‚owiony z
uczuć. Ulepszony pod tym kątem, być może poprzez rozbudowę
swojej Biblioteki Umysłu.
Całość
prezentuje się bardzo dobrze. Te kilka minusów może przeszkadzać
wymagającemu czytelnikowi, który lubi mieć wszystko na tiptop, ale
tiptop nie istnieje. Istnieje charakterystyczny styl Izy Korsaj, jej
wspaniały lekarz i Kostka, którą
serdecznie polecam wszystkim, o ile nie bojÄ… siÄ™...
Wyborów.
Naprawy.
I
zdania:
Z czego byś mógł
zrezygnować w życiu?
(No właśnie, C, z
czego?)
Fabuła: 8/10
Język i stylistyka: 7,5/10
Konsekwentność * w powieści, języku*: 10/10
To taka moja ocena, która sumuje się u mnie na 7/10 :3
0 komentarze: