4. Kostka - Iza Korsaj

05:52 Angela Dłubak 0 Komentarzy



 
 
wydawnictwo: Novae Res


data wydania: 22 kwietnia 2013


ISBN: 9788377227442


liczba stron: 304


kategoria: thriller 
 


Cholerne wybory. Naprawdę potrafią dobić człowieka. Ale nie zabić. Doktor Marvin, szanowany i powszechnie znany specjalista ma przecież wspaniałe intencje. Jest Nieskończenie Dobrym Człowiekiem, który łaknie przywracać do społeczeństwa jednostki zagubione we własnych brudach. Jest jak wielki ojciec, wybitny lekarz, jak... Bóg?
Albo jak sam szatan wcielony w piękne ramy ułudnego człowieczeństwa.

Książkę Izy Korsaj miałam w swoich łapkach już dość długo, ale presja życia nie pozwoliła mi się dostatecznie dobrze zagłębić w lekturze. Dopiero kiedy siły przyrody, która ukradła nam na kilka godzin prąd, przekonały mnie, że czas najwyższy zapoznać się z Kostką. Marvina bowiem znałam już wcześniej, jak wypada Pierwszej Czytelniczce. Dzięki temu też ta recenzja będzie miała charakter porównawczy.

Marvin.
Zawsze uwielbiałam świetnie wykreowane postacie. To jest w książce dla mnie najważniejsze. Postać. Jej wykończenie. Jej treść, obraz, przekaz. Nie ma w bohaterze nic standardowego i banalnego. A z tym „zjawiskiem” wielokrotnie spotykałam się już podczas lektur, co uderza niesamowicie. I niesamowicie zbiera mi się wtedy na wymioty.
Marvin, od pierwszego momentu zetknięcia się z jego jaźnią, jest bardzo dobrze wykreowany. Wyjątkowo wyjałowiony z jakiegokolwiek człowieczeństwa. Nie pozwala sobie na błędy. Jego serce jest skamieniałe. (Czasami sama chciałabym je mieć). Jest perfekcyjny, jak bóstwo. Bezbłędny jak strzała wprawionego wojownika, tymczasem on sam jest jak broń i strzelec – znawca i narzędzie. Ufa tylko sobie. Swoim umiejętnościom, swojemu umysłowi i wykreowanej w nim Bibliotece.

W trakcie czytania odpycha mnie i przyciąga na nowo. Bawi się. A ja wraz z nim, gdy pozwala mi patrzeć, jak łatwo rozgryza ludzi. Jak bawi się ich bólem. Gdy skończyłam czytać o siódmej rano, zastanawiałam się, czy mogłabym robić to samo. Czy mogłabym być na swój sposób własną wizją niszczycielskiej siły, która jest niezwykła i potężna. Czy mogłabym sobie pozwolić na brak zasad wyznaczonych przez ludzi. I znów pojawia się u mnie ta chęć pozbycia się swoistego ciężaru, który bohater Kostki już dawno porzucił.

A potem przecież mamy uczucia. Marvin również ich nie posiada. W końcówce książki przyzwala sobie na retrospekcje. Czasami przejawia jednak oznaki człowieczeństwa, a te osobiście bym wyrzuciła. Są to pojedyncze elementy, można je wskazać tylko podczas ponownego czytania. Dla wybranych odbiorców – całkowicie nieuchwytne Demon Marvina może niektórych wchłonąć do końca i wcale nie zauważą drobnych niedociągnięć, które naprawdę są zniwelowane w drugiej części powieści. A raczej dobrze dopasowane do sytuacji.

Niekiedy chciałabym bliżej poznać Marvina. Chciałabym wydostać go tutaj, do życia. Nie jest bowiem przykładem totalnego psychopaty, jaki kreuje się w 90 procentach powieści o tym charakterze. Marvin, owszem, czerpie przyjemność z bólu. Syci się nim. Uwielbia go. Zadowala się bólem z każdej płaszczyzny – seksu, miłości rodzicielskiej. Nie ma skrupułów. Ale nie zabija, gdy nie musi. Jest Mistrzem, w drugiej części będzie Mistrzem Niepodważalnym.

Podczas mojej przygody z Marvinem, Pierwszym i Drugim, wielokrotnie stwierdziłam, że trzeba naprawdę kochać pisanie i mieć do tego talent, by aż tak jednoczyć się z postacią. Iza nie żyje z Marvinem tylko wtedy, gdy zasiada do komputera. Jestem pewna też, że rzadko narzekała na pisanie.


Hej, polubiłam Mel. Była standardową kobietą, ale miała polot i mózg, co u współczesnych niewiast nieczęsto się zdarza. Biedna, chciała swojego kochanka obdarować miłością. Ale demony żywią się innym rodzajem odczuć. W pewnym momencie współczułam jej, gdy poznałam koniec tej postaci, a z drugiej strony cały czas moja uwaga była skupiona na Marvinie.

Lubiłam też kilkustronicowe opiewanie brutalnego seksu, tak.

Aniołek Jerry i jego ojciec byli świetni w swoim nędznym życiu. Bardzo mi się podobała ta widoczna różnica, która utrzymała się aż do końca Naprawy. Marvin – Pacjent Zero. Marvin – Zwierzę. Pachnie standardowym maltretowaniem przez szaleńca, co?

Ale nie. Autorka niezwykle dobrze wniknęła w świadomość danej osoby i Marvin zręcznie przekształca jego osobowość w coś zupełnie innego – nowego człowieka. Pojawia się, powoli i mozolnie, Jeremy Savage.
A potem... nadchodzi finał Naprawy i o tym musicie dokładnie sami przeczytać.

Rzućmy teraz okiem na literacką stronę powieści. Wydaje mi się, że użycie raz pierwszej osoby przez bohaterów, raz trzeciej osoby jest jak najbardziej optymalne dla tego tekstu. Czytelnika nie zanudzi ciągła inteligencja i niesamowitość Marvina, bo współczesny czytelnik do najmądrzejszych nie należy, a tym bardziej użycie trzeciej formy mogłoby nie pociągać wystarczająco odbiorcy. Czyli wszystko pali nam na panewce, zdycha i odchodzi w zapomnienie. Ta zabawa, choć rzeczywiście trudniejsza w odbiorze, daje pożądany efekt i interesuje. Chcemy przecież dowiedzieć się, co myśli każda z postaci. Przynajmniej ja chciałam, co mnie inni...

Pojawia się kilka błędów, niekiedy zastanawiają mnie pojedyncze wyrazy, które nie pasują do sytuacji. Najwięcej jest ich na samym początku. Panuje mały chaos. Czytelnik od razu chce się wrzucić w wir akcji, który jest mu narzucony. Nie ma jak, zastanawia się, aż do 50 strony, co się, kurczę, dzieje i jak to ugryźć. Mamy problem z człowieczeństwem głównego bohatera, który czasami jawi nam się zbyt ludzki. W niektórych momentach można by napisać po prostu inaczej.
W fabule wcale nie wieje nudą. Wieje rozprężenie akcji, według mnie bardzo konieczne.

Kontynuacja Kostki zapowiada się o wiele lepiej. Nie ma już wielkich przerw między sytuacjami, które mrożą krew w żyłach. Każda pojedyncza część Marvina, który niedługo wpadnie wam w łapki, ma swój unikalny charakter. Zupełnie inne nastroje, bardziej pasjonujące postacie oraz zakończenie, którego można się nie spodziewać. A co najlepsze – Marvin totalnie wyjałowiony z uczuć. Ulepszony pod tym kątem, być może poprzez rozbudowę swojej Biblioteki Umysłu.

Całość prezentuje się bardzo dobrze. Te kilka minusów może przeszkadzać wymagającemu czytelnikowi, który lubi mieć wszystko na tiptop, ale tiptop nie istnieje. Istnieje charakterystyczny styl Izy Korsaj, jej wspaniały lekarz i Kostka, którą serdecznie polecam wszystkim, o ile nie boją się...
Wyborów.
Naprawy.

I zdania:
Z czego byś mógł zrezygnować w życiu?

(No właśnie, C, z czego?)







Postacie: 9/10
Fabuła: 8/10 
Język i stylistyka: 7,5/10 
Konsekwentność * w powieści, języku*: 10/10

To taka moja ocena, która sumuje się u mnie na 7/10 :3

Zobacz również:

0 komentarze: